Pochodząca z RPA Paige Bell pracowała na „Far From It” jako stewardessa. Wypożyczenie takiego luksusowego jachtu to koszt nawet 140 tys. dolarów (ponad pół mln zł) na tydzień. Załoga nie tylko obsługiwała gości, ale i miała okazję zwiedzić egzotyczne zakątki świata. Ostatnim przystankiem dziewczyny była wyspa Harbour Island na Bahamach.
Śmierć młodej stewardessy, oskarżony mechanik
Na początku lipca pracowników zaniepokoiła dłuższa nieobecność 20-latki. Jej ciało odnaleziono dokładnie trzeciego dnia miesiąca – leżało pod pokładem, w znajdującej się tam maszynowni. Bell była rozebrana, na jej szyi i ramionach zauważono rany. Jest podejrzenie, że przed śmiercią broniła się przed napastnikiem.
Funkcjonariusze aresztowali 40-letniego mechanika pokładowego – meksykanina Brigido Munoza. Służby zwróciły uwagę na jego poważne obrażenia rąk, które, ich zdaniem, mogą wskazywać na podjęcie próby samobójczej. Mężczyzna ma stanać przed sądem jako podejrzany o zabójstwo. Rozebrane ciało Paige może sugerować także, że chciał lub wykorzystał ją seksualnie. Motyw nie jest na razie znany.
Rozpacz bliskich po śmierci dziewczyny
Rodzina i bliscy stewardessy pogrążyli się w żałobie. W internecie założona została zbiórka pieniędzy.
Paige była kimś więcej niż członkinią zespołu – była rodziną. Jej promienna osobowość, zaraźliwy śmiech i nieskończona empatia wywarły niezatarte wrażenie na wszystkich, którzy mieli szczęście ją poznać – mówili znajomi zmarłej.