Sezon pierwszy serialu zakończyliśmy z informacją, że Andrzej (Andrzej Kłak), po nieudanym interesie, traci „większą połowę Adamczychy” i wraz z córkami zmuszony jest egzystować na marginesie społeczeństwa, ukrywając się w okolicznych lasach. Sezon drugi otwieramy w związku z tym wdzięcznym utworem „Jaka piękna jest Adamczycha bez Andrzeja”.
Zupełnie inaczej wiedzie się Bogdanowi (Dobromir Dymecki). Choć w nowym sezonie jest bogaty i umyty, niekoniecznie jest szczęśliwszy – pieniądze nie dają mu pełni satysfakcji, jeśli nie może ich wydawać w towarzystwie ukochanej osoby. Poszukiwania tej jedynej stają się jednym z najbardziej zabawnych wątków sezonu.
Nowe ambicje, stare przywary
Akcja drugiego sezonu przenosi nas z powrotem do Adamczychy, gdzie mieszkańcy korzystają z uroków lata. Jan Paweł, właściciel całej wsi, postanawia zabrać rodzinę na zagraniczny wywczas. Jego pozycja pozwala mu spełniać niemal wszystkie zachcianki, ale dla ambitnego szlachcica to wciąż za mało.
Jan Paweł (Bartłomiej Topa) nie rezygnuje ze swoich wielkich ambicji. Marzy o tym, by zapisać się w historii jako najsłynniejszy szlachcic i wykorzystuje okazję, by sięgnąć po stanowisko namiestnika gminy. Jednak droga do politycznego sukcesu nie jest łatwa – folwarczna kasa świeci pustkami, a organizacja dożynek godnych samego króla wymaga nie lada kreatywności.
Pozostali członkowie rodu również nie próżnują. Zofia (Katarzyna Herman) stara się stłumić własną kobiecość, skupiając się na obowiązkach rodzinnych. Jakub (Michał Sikorski) i Stanisław (Filip Zaręba, który zastąpił Michała Balickiego) próbują udowodnić ojcu, że są godni zarządzania folwarkiem. Aniela (Martyna Byczkowska) i Maciej (Kirył Pietruczuk) usiłują znaleźć sposób, by być razem, choć na horyzoncie pojawia się tajemniczy przyjezdny (Jędrzej Hycnar), który może pokrzyżować ich plany.
Satyra, pastisz i… melancholia
Twórcy „1670” nie boją się wyśmiewać polskich przywar – od miłości do wakacji all inclusive, przez kebab jako narodowe danie, po ułańską fantazję i zmysł do kombinowania. Serial puszcza oko do widza, żartując z wymiany aktora w roli Stanisława czy z internetowych ekspertów od historycznej poprawności. Nie brakuje też odniesień do współczesnych afer.
Jednak drugi sezon to nie tylko festiwal żartów i bon motów. Twórcy postawili na dojrzalszą narrację – żarty nie służą już tylko dowcipkowaniu, a skeczowa forma ustępuje miejsca długodystansowej strategii opowiadania. Serial staje się bardziej przygodowy, a jednocześnie zyskuje melancholijny ton.
Głębia bohaterów i emocje
Ekipa serialu zapowiadała przed premierą, że w nowych odcinkach nie zabraknie łez – i to nie tylko tych wywołanych śmiechem. Rzeczywiście, portrety psychologiczne postaci są bardziej wielowymiarowe, a każdy bohater dostaje swój czas antenowy i przechodzi własną drogę. Widzowie mogą być zaskoczeni, jak emocjonalne potrafią być niektóre sceny.
Pod względem realizacyjnym drugi sezon bije na głowę poprzedni. Scenografia, kostiumy, zdjęcia i casting nowych postaci – wszystko stoi na najwyższym poziomie. Widać, że budżet pozwolił twórcom na więcej, a efekty są zachwycające.
Twórcy „1670” nie poszli na łatwiznę i nie powielili schematów z pierwszego sezonu. Postawili sobie nowe wyzwania i konsekwentnie je zrealizowali. Jednak czy polska publiczność, przyzwyczajona do memicznych scenek i efektownych bon motów, zaakceptuje tę zmianę? Drugi sezon to zupełnie inny serial – bardziej dojrzały, głębszy i nieoczywisty. Jedno jest pewne: emocji nie zabraknie, a reakcje widzów będą równie ciekawe, jak same losy Adamczewskich.