O co chodzi w filmie „Grzesznicy”?
Ryan Coogler do tej pory kojarzony był głównie z serią „Czarna Pantera”, która powiązana była z uniwersum Marvela, a także filmami „Creed”. 39-latek postanowił jednak spróbować też czegoś innego i zabrał się za stworzenie misz-maszu gatunkowego, w którym przeplata się horror, musical i dramat społeczny. Brzmi jak coś, co nie ma szans wyjść? W takim razie nie znacie jeszcze umiejętności Cooglera.
Ten – nie bójmy się tak powiedzieć – wybitny obraz zabiera nas do małego miasteczka, do którego wracają bracia bliźniacy: Smoke i Stack. Postanawiają oni otworzyć klub z bluesem, a jednym z muzyków przygrywających gościom ma być ich młodszy krewny, który obdarzony jest ogromnym talentem. Choć sytuacja wydaje się być w miarę pod kontrolą, nikt nie jest w stanie przewidzieć, że po zmroku potańcówkę nawiedzą tajemniczy goście. Mówią, że pragną tyko pograć, czy jednak jest to prawda?
Czy „Grzesznicy” to horror?
Michael B. Jordan daje tutaj prawdziwy popis aktorstwa. Występując w podwójnej roli hipnotyzuje i sprawia, że ciężko oderwać od niego wzrok. Jack O’Connell kradnie każdą scenę, w jakiej ma udział, a Wunmi Mosaku, gdy tylko otrzymuje czas ekranowy, wzbudza natychmiastowy respekt. Muzyka zachwyca już od pierwszego utworu i nawet osoby, które teoretycznie stronią od śpiewanych wstawek, będą musiały przyznać, że takiego podejścia do muzyki dawno nie widziały na ekranie.
Jedno jest pewne – „Grzesznicy” to świeża i wciągająca produkcja, która zrobi spore zamieszanie podczas najbliższego rozdania Oscarów. Obejrzyjcie ją już dziś, aby potem wiedzieć, że wszelkie nagrody były jak najbardziej zasłużone. Jeśli obawiacie się hasła „horror”, to spokojnie, straszenie widza jest tutaj bardzo mądrze prowadzone i bardziej polega na budowaniu tajemnicy wobec tego, co czeka bohaterów. Przygotować się jednak trzeba na dość spore ilości tryskającej krwi.
Film dostępny jest w bibliotece serwisu MAX.